Strona:PL Feval - Garbus.djvu/556

Ta strona została przepisana.

— Gdyby mi nie przerwano, z góry odpowiedziałbym na wszystkie nasze podejrzenia. Otóż gdym po raz pierwszy stanął na progu waszego domu, ekscelencyo, i ja również wahałem się, rozważałem wątpiłem. Widziałem raj; raj, którego pożądałem; nie ten, który obiecuje Kościół, lecz raj Mahometa, ze wszystkiemi rozkoszami, ziemskiemi: piękne kobiety, dobre wino, nimfy w wieńcach kwiatowych i pieniący się złotem nektar. Byłżem gotów na wszystko, ażeby wejść do tego ponętnego Edenu? Zapytywałem się siebie o to, zanim wszedłem i wszedłem, wasza ekscelencyo.
— Ponieważ czułeś się gotowym na wszystko? — zapytał Gonzaga.
— Na wszystko! — odpowiedział garbus stanowczo.
— Wielki Boże! Co za szalona żądza rozkoszy i przepychu!
— Od lat czterdziestu o tem marzę; żądzo płodzą się pod memi siwemi włosami.
— Słuchaj — rzekł książę — szlachectwo można kupić, zapytaj o to Oriola!
— Nie chcę szlachectwa które się kupuje.
— Zapytaj Oriola, czy ono mu cięży?
Ezop wskazał na garb swój komicznym ruchem.
— Czy nazwisko waży tyle, co to?
A potem zaczął tonem poważnym:
— Nazwisko czy garb, to są ciężary, które mogą zgnieść tylko umysłowo słabych. Ja jestem za małą osobistością abym się mógł porównywać z takim poważnym finansistą, jak p. Oriol. Jeżeli jednak nazwisko gniecie go, tem