Strona:PL Feval - Garbus.djvu/575

Ta strona została przepisana.

projektowanej kolacyi....
— Będzie kolacja, do wszystkich tysięcy dyabłów! — przewal mu wściekły Gonzaga.
— A więc w takim razie — nastawał Pejrol — przy zamkniętych drzwiach przynajmniej.
— Przy drzwiach otwartych! Szeroko otwartych!
— Chwała Bogu! — rzekł Navail.
Między dworakami Gonzagi były dzielne i tęgie szpady, jak: Navail, Noce, Choisy, Gironne, Montobert i inni. Wyjątek stanowili finansiści.
— Panowie, wszak wszyscy nosicie szpady? — zapytał Gonzaga.
— My także! — szepnął Kokardas, mrugając jednem okiem na Paspoala.
— Czyżbyście umieli ich w razie potrzeby użyć? — pytał dalej książę.
— Gdyby jednak ten człowiek przyszedł sam jeden... — zaczął Navail, nie mogąc ukryć wstrętu.
— Ekscelencyo! — rzekł Pejrol — wszakże to jest sprawa Zandrego i jego towarzyszy!
Gonzaga spojrzał na swych przyjaciół ze ściągniętemi brwiami.
— Do kroćset! — zawołał w duchu. — Przysięgam, że muszą mi być posłuszni, jak niewolnicy, chcę tego i zmuszę! Inaczej, wszystko pójdzie z dymem!
— Rób teraz to, co ja — rzekł cicho Kokardas do Paspoala. — Już czas.
Wyprostowani, z podniesionemi głowami,