Strona:PL Feval - Garbus.djvu/580

Ta strona została przepisana.

w wielkiej sali pałacowej: bierne posłuszeństwo! Ja jestem głową, wy ramionami. Między nami istnieje umowa.
— Nikt nie myśli jej zrywać — przerwał Taranne — ale....
— Żadnego ale! Ja tego nie chcę! Namyślcie się dobrze nad tem, co wam mówiłem i co wam powiem. Wczoraj mogliście się ode mnie oddzielić, dziś już nie: znacie moją tajemnicę. Dziś, kto nie jest ze mną, staje przeciwko mnie. Jeżeli kto nie stawi się na wezwanie dziś wieczorem....
— Ech! — rzekł Navail. — Wszyscy się stawią.
— Tem lepiej! Jesteśmy blizcy celu. Zdaje się wam, że jestem w matni, mylicie się bardzo. Od wczoraj urosłem o połowę; wasze części podwoiły się i jesteście już bogaci, sami o tem nie wiedząc, bogaci, jak książęta i panowie. Chcę, aby uczta była, jak należy, trzeba..
— Będzie, ekscelencyo, — zakończył Montobert, który należał do dusz, najbardziej księciu zaprzedanych.
Obietnica, zawarta w ostatnich słowach księcia, wzmocniła chwiejnych.
— Chcę, aby było wesoło! — dorzucił Montozaga.
— Będzie, będzie!
— Ja już w sobie czuję drganie rozkoszy — wtrącił mały Oriol, którego zimny dreszcz przenikał aż do szpiku kości. — Będziemy się śmieli!
— Będziemy się śmieli, będziemy się śmieli! — powtórzyli inni, przybierając miny zuchów.