Strona:PL Feval - Garbus.djvu/606

Ta strona została przepisana.

— Zachwycającą? — zapytano chórem.
— Zachwycającą — powtórzyła dona Kruz. — młodą, rozumną, dobrą, nie mającą najmniejszego pojęcia o niebieskich.
— Wsiądzie pani do karetki pocztowej — dodała po chwilowej przerwie, zwracając się do markiza — powiezie swą żonę...
— Och! — przerwał jej Chaverny. — Gdybyś to ty była, śliczne dziecko!
Dona Kruz nalała mu wina do szklanki.
— Panowie — rzekł Chaverny, zanim zaczął pić — dona Kruz wyjaśniła moje położenie lepiej, niż ja mógłbym to zrobić. Położenie to jest romantyczne.
— Pij pan! — rzekła gitanita ze śmiechem.
— Niech pani pozwoli. Oddawna już żywię pewną myśl....
— Słuchajmy! Myśl Chaverny’ego.
Markiz wstał, przybrawszy minę mówcy.
— Panowie, — zaczął — oto kilka miejsc pustych. To tutaj należy do mego kuzyna Gonzagi, tamto do garbusa. Oba te miejsca były już zajęte tego wieczoru. Ale tamto?
Wskazał na fotel, stojący naprzeciw siedzenia Gonzagi, na którym w rzeczy samej nikt od początku uczty nie siedział.
— Oto moja myśl — ciągnął Chaverny. Chcę, żeby to miejsce było natychmiast zajęte; chcę, żeby tam. usiadła panna młoda.
— Słusznie! Słusznie! zawołano ze wszystkich stron. — Myśl Chaverny’ego jest rozsądną. Panna młoda! Panna młoda!
Dona Kruz usiłowała ująć za rękę marki-