Strona:PL Feval - Garbus.djvu/609

Ta strona została przepisana.

— Co to ma znaczyć zapytała Nivella. — Nie będzie dziś wcale muzyki?
— Ale to chyba nie może być bankructwo — poddała Cydalisa. — Gonzaga jest tak bogaty.
— Widzi się takie dziwne rzeczy!
Panowie nie mięszali się do rozmowy. Wielu z nich utkwiło oczy w obrus i zdawało się zastanawiać. Chaverny tylko śpiewał jakąś łobuzerską piosenkę i nie zwracał wcale uwagi na ponury niepokój, który w tej chwili zapanował na sali. Oriol szepnął Pejrolowi na ucho?
— Czy są jakie złe nowiny?
Służalec księcia odwrócił się od niego tyłem.
— Oriol! — wezwała Nivella.
Gruby finansista w jednej chwili usłuchał rozkazu.
— Gdy książę skończy rozmawiać z tą mała — rzkła Nivella — zechciej mu powiedzieć, że prosimy o skrzypce.
— Ale... — zauważył Oriol.
— Cicho! Pójdziesz, ja tego chcę!
Książę nie skończył jeszcze rozmawiać z gitanitą; w miarę jak przedłużało się milczenie, niepokój i smutek stawał się coraz widoczniejszy. W całej tej orgii nie było naprawdę szczerej wesołości. Nie bawiono się dzisiaj całem sercem, chociaż goście robili wszystko co mogli aby zachować pozory. Wino podnosiło ton ich głosu i zaczerwieniło twarze. Ale obawa ani na chwilę nie zniknęła poza wybuchami śmiechu tej fałszywej wesołości. I aby obalić, tę kłamliwą uciechę wystarczył widok zmar-