lecz bez entuzyazmu.
— Ta młoda dziewczyna.. — zaczął Gonzaga.
— Ponieważ okoliczności stają się coraz po ważniejsze — odezwał się Navail — myślę, iż mamy prawo szukać światła. Czy młoda dziewczyna porwana wczoraj przez waszych ludzi, jest tą o której mowiono u regenta?
— I którą p. Lagarder obiecał zaprowawadzić do Palais-Royal? — dodał Choisy.
— Pannę Nevers, jednem słowem? — zakończył Noce.
Chaverny zmienił się na twarzy. Zaczął powtarzać cicho, jakiśm dziwnym tonem:
— Panna Nevers!..
Gonzaga zmarszczył brwi.
— Co was obchodzi imię? — rzekł z gniewem — ona nam zawadza, i trzeba ją usunąć z naszej drogi.
Zaległa cisza. Chaverny złapał swą szklankę, ale zaraz ją postawił, nie pijąc. Gonzaga mówił dalej:
— Mam wstręt do krwi, panowie, może jeszcze większy niż wy, moi przyjaciele. Nigdy, nie miałem szczęścia do szpady; więc wolę załatwić sprawy pokojowo. Chaverny daję ci pięćdziesiąt tysięcy dukatów i na koszta podróży, ażeby okupić spokój mego sumienia.
— To drogo — mruknął Pejrol.
— Nie rozumiem — rzekł Chaverny.
— Zaraz zrozumiesz. Daję jedną szansę temu pięknemu dziecku.
— Panna Nevers? — zapytał markiz, biorąc machinalnie szklankę.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/614
Ta strona została przepisana.