Strona:PL Feval - Garbus.djvu/629

Ta strona została przepisana.

steśmy szlachcice moja panienko!
Braciszek Paspoal zadrżał od stóp do głów pod dotknięciem tej miękkiej pachnącej rączki. Chciał też coś powiedzieć, ale zabrakło mu głosu.
— Moje panie — mówił tymczasem Gonzaga całując koniec paluszków dony Kruz — nie chcemy mieć żadnych przed wami sekretów. Jeżeliśmy się na chwilę pozbawili waszego towarzystwa, to w tym celu, aby omówić pewne sprawy, tyczące się dzisiejszego małżeństwa.
— Więc to naprawdę odbędzie się dzisiaj ta komedyjka? — zawołały wszystkie chórem.
— Przeciwnie — przemówił z całą powagą Gonzaga, — będzie to związek jak najbardziej seryo.
Nachylił się ku donie Kruz i szepnął:
— Już czas uprzedzić twoją przyjaciółkę.
Dona Kruz spojrzała na niego niespokojnie.
— Ale mi książę coś przyrzekł — rzekła cicho.
— Dotrzymam wszystkiego, com przyrzekł — odpowiedział Gonzaga.
Potem, odprowadzając donę Kruz do drzwi dodał:
— Ona może się nie zgodzić; nikt nie będzie jej zmuszał; ale dla jej własnego dobra i dla tego kogo nie chcę wymieniać namawiaj, aby się zgodziła.
Dona Kruz nic nie wiedziała, co się stało z Lagarderem, i Gonzaga na to liczył. Młoda dziewczyna nawet nie przeczuwała w nim tej wstrętnej hipokryzyi. Nie mniej przeto, stanąwszy już we drzwiach, jeszcze się zatrzymała.