powiedział Kokardas, nie spuszczając oka z garbusa. — Nigdy w życiu nie widziałem, aby jeden człowiek mógł tak pić!
Ezop II nagle wstał z krzesła; zdawało się że padnie. Ale on śmiało usiadł po łobuzersku na stole, rzucając cyniczne i drwiące spojrzenie.
— Czy nie macie większych szklanek? zawołał, rzucając swoją precz od siebie na podłogę. — Z temi łupinkami od orzechów musielibyśmy tu zostać do jutra!
W tym samym pokoju, na parterze, w którym widzieliśmy Aurorę i donę Kruz na początku tego wieczoru i uczty, w tej chwili znajduje się tylko Aurora sama jedna. Klęczy na ziemi, ale nie może się modlić.
Hałas z pierwszego piętra jeszcze się zwiększa; jest to właśnie ten szczególny pojedynek Chaverny’ego z garbusem.
Ale Aurora nie zwracała już na to uwagi. Marzyła. Jej piękne oczy zmęczone łzami, błądziły w pustce. Nie zauważyła nawet wejścia dony Kruz do pokoju. Lekka jak ptaszek młoda Hiszpanka zbliżyła się cichutko na palcach do klęczącej i ucałowała jej włosy. Aurora odwróciła głowę..
Na widok pobladłych policzków i zgaszonych źrenic swej przyjaciółki, piękna gitanita uczuła ból w sercu.