Strona:PL Feval - Garbus.djvu/634

Ta strona została przepisana.

— Czyż naprawdę wiesz to dopiero od wczoraj?
— Ach, gdybym to była wcześniej wiedziała! Bóg jeden wie, czybyśmy się byli puścili w tę daleką podróż i narażali na niepotrzebne niebezpieczeństwa! Wątpiłam wciąż i bałam się! Jakże jesteśmy szalone, siostro droga! Nie trzeba drżeć, gdy spływają na nas błogosławieństwa nieba. Ale widzisz, to niemożliwe, szczęście, nie jest udziałem ziemi!
— Ale powiedz wreszcie, coś postanowiła, — zapytała Hiszpanka, nie rozumiejąca zgoła takich duchowych uniesień.
— Być posłuszną, aby tylko jego ocalić — odpowiedziała Aurora.
Dona Kruz zerwała się z krzesła uradowana.
— A więc chodźmy! Książę czeka na nas.
Nagle zatrzymała się w miejscu i jakiś smutny cień zasłonił jej uśmiech.
— Czy ty wiesz — rzekła — że po raz drugi spełniam czyn bohaterski dla ciebie? Nie kocham tak jak ty, to pewne, ale kocham jak umiem i zawsze znajduję ciebie na swej drodze.
Aurora zwróciła na nią pytające spojrzenie.
— Nie przerażaj się, ukochana — zaśmiała się dona Kruz. — Ja nie umrę z miłości, to ci przyrzekam. Tak kochać mogę jeszcze nie raz jeden przed śmiercią. Ale to pewna, że gdyby nie ty, nie tak łatwo wyrzekłabym się tego króla błędnych rycerzy, pięknego Lagardera! A i to pewna także, że po pięknym Lagarderze nikt tak nie trafił do mego serca jak ten roz-