Strona:PL Feval - Garbus.djvu/635

Ta strona została przepisana.

trzepaniec Chaverny.
— Co! — zawołała Aurora.
— A wiem, wiem! Jego postępowanie może się wydawać trochę za bardzo lekkomyślne. Ale cóż chcesz? Z wyjątkiem Lagardera nienawidzę świętych. Ten potwór, markizek, całkiem zawrócił mi głowę.
Aurora ujęła ją za rękę.
— Siostrzyczko — rzekła z tkliwym uśmiechem — serduszko twoje więcej warte niż słowa. I dlaczegóż zresztą miałbyś mieć jakieś subtelniejsze skrupuły rasowe?
Dona Kruz przygryzła wargi.
— Zdaje się, — szepnęła — że ty nie wierzysz w moje wysokie urodzenie?
— Panna de Nevers jestem ja sama — odpowiedział spokojnie Aurora.
Gitanita otworzyła szeroko oczy.
— Czy Lagarder powiedział ci to? — zapytała z dobroduszną ciekawością.
— Nie, — odparła Aurora — to jest jedyny błąd, jaki mam mu do zarzucenia w życiu. Gdyby mi był powiedział....
— W takim razie — przerwała dona Kruz — kto ci powiedział?
— Nikt. Ale ja wiem. Wszystkie wypadki które zaszły od samego mego urodzenia, od wczoraj nabrały dla mnie nowego znaczenia. Przypominałam je sobie, porównywałam i wyprowadziłam wnioski. Oczywistość wypłynęła sama z siebie. Dziecię, śpiące w fosie Kajlusów podczas gdy mordowano jego ojca, to byłam ja. Dotychczas widzę wyraz oczu mego ukochanego przyjaciela, gdyśmy zwiedzali razem to stra-