Strona:PL Feval - Garbus.djvu/639

Ta strona została przepisana.

Zbliżyłam się do tych samych drzwi, po za któremi wywoływano ciebie. Hałas ucichł był zupełnie. Przyłożyłam oko do dziurki w zamku. Dokoła siedzieli sami mężczyźni, kobiet nie było....
— A tak, oddalono nas — wtrąciła dona Kruz.
— Czy wiesz dlaczego, Floruś moja?
— Gonzaga powiedział nam.... — zaczęła gitanita.
— Ach, więc ten człowiek, który się zdawał przewodzić wszystkim to Gonzaga? — zawołała Aurora i zimny dreszcz przebiegł jej ciało.
— Tak, to książę Gonzaga.
— Nie wiem, co ci powiedział, ale pewna, jestem, że musiał skłamać — rzekła Aurora.
— Czemu tak myślisz, siostrzyczko?
— Dlatego, że gdyby ci powiedział prawdę, nie byłabyś przyszła po mnie, Floruś, jedyna.
— Jakaż więc jest ta prawda? Powiedz, bo naprawdę chyba oszaleję!
Nastała chwilowa cisza. Aurora z czołem opartem na ramieniu przyjaciółki zdawała się marzyć.
— Czyś zauważyła — spytała wreszcie — te bukiety z kwiatów, zdobiące stół jadalny?
— Owszem, piękne kwiaty.
— A czy pamiętasz jak ci Gonzaga parę razy powtarzał: “Jeeżli odmówi, będzie wolną?”.
— Tak mówił.
— A więc słuchaj, — ciągnęła Aurora, uj-