Strona:PL Feval - Garbus.djvu/646

Ta strona została przepisana.

— To piękne, ale boję się, czy nie za odważne dla waszych tchórzów.
— A o historyi z kwiatami?
— Bardzo wdzięczne i eleganckie, ale też za silne; oni stchórzą.
— Nie mówię teraz o tych panach — rzekł Gonzaga, — znam ich lepiej niż ty.
— Ba! Ja myślę!
Gonzaga uśmiechnął się na ten wykrzyknik garbusa.
— Odpowiadaj za siebie samego — rzekł.
— Wszystko co pochodzi z Italii, podoba mi się bardzo — zaczął Ezop II. — W życiu mojem nie słyszałem bardziej ciekawej anegdoty jak ta historya z hrabią Kanoca w ogrodach Spolety; ale jabym jej nie był opowiedział tym panom.
— A więc ty się uważasz za silniejszego i odważniejszego od tych panów?
Ezop II odpowiedział tylko znaczącym uśmiechem.
— Cóż, naprzykład, za tobą więcej przemawia niż za Chayernym?
— Przeszłość — odpowiedział garbus. — Byłem już żonaty.
— Ach! — szepnął książę i jeszcze przenikliwiej spojrzał na garbusa.
Ezop II wytrzymał spojrzenie, nie spuścił oczu.
— Tak — powtórzył — byłem żonaty i jestem obecnie wdowcem.
— Bardzo pięknie — rzekł Gonzaga. — Ale czemuż by to miało przemawiać za tobą.
Twarz garbusa zachmurzyła się zlękka.