garder nie żyje.
Po raz drugi garbus zadrżał cały, jakby od jakiegoś nagłego wstrząśnienia. I zamilkł.
Głęboka cisza zaległa salon.
— Któż panią tak dobrze zawiadomił? — zapytał uprzejmie Gonzaga.
— Nic pytajcie mnie, ekscelencyo. Przystąpmy zatem do tego, co z góry jest postanowione. Ja się zgadzam i żądam.
Gonzaga zdawał się wahać! Nie przypuszczał, ażeby młoda dziewczyna żądała jego bukietu. Ale ręka Aurory dotykała już kwiatów.
Gonzaga patrzał na nią, tak młodą i piękną.
— Czybyś się na innego małżonka zgodziła — zapytał szeptem, nachylając się ku niej.
— Wasza książęca mość, kazałeś mi odpowiedzieć, że, jeżeli odmówię, będę wolną. Proszę o dotrzymanie słowa.
— A czy wiesz..? — zaczął Gonzaga, ciągle cichym głosem.
— Wiem — przerwała mu Aurora, podnosząc nań łagodne oczy świętej — i czekam, aż mi książę ofiaruje te kwiaty.
Dona Kruz i te panie nie miały pojęcia, jak straszna chwila miała się rozegrać przed ich oczami. Wtajemniczeni w historyę bukietu mężczyźni, czuli mróz w żyłach.
Korkadas i Paspoal jak dwa wierne psy,