wpatrzeni byli w garbusa.
Pomiędzy nimi wszystkimi jedna tylko Aurora była spokojna zupełnie. Jej słodka promienna piękność, napiętnowana smutkiem głębokim i rezygnacyą świętej należała się chyba więcej niebu niż ziemi.
Już Gonzaga wciągnął był rękę ku kwiatom, i cofnął ją. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Był przygotowany na jakąś walkę, którąby zakończył ostentacyjnie ofiarowaniem bukietu i tem samem uwidoczniłby współudział swoich stronników. Zachowanie się młodej dziewczyny zbiło go z tropu.
Była tak młodą i piękną.. Hrabia Kanoea był mężczyzną....
Garbus utkwił w księcia swój wzrok błyszczący. Wybiła trzecia na zegarze.
Pośród grobowego milczenia odezwał się suchy głos Pejrola stojącego tuż za Gonzagą:
— Rada familijna zbiera się jutro.
Gonzaga odwrócił ku niemu głowę i bąknął:
— Rób, jak ci się podoba!
Wówczas Pejrol wziął ze stołu wyróżniony przez księcia bukiet. Dona Kruz, zdjęta nagłym strachem, szepnęła do Aurory:
— Coś mi ty mówiła o tych kwiatach?
— Pani — zwrócił się do Aurory Pejrol — jesteś wolną. Wszystkie te panie mają kwiaty, pozwól, że ci zaofiaruję ten bukiet.
Powiedział to jakoś niezręcznie, a na martwo-żółtą twarz wystąpił pot kroplisty.
Aurora wyciągnęła rękę po kwiaty.
— Korono cierniowa! — jęknął Kokardas
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/658
Ta strona została przepisana.