Strona:PL Feval - Garbus.djvu/661

Ta strona została przepisana.

wił dalej Ezop II. — Ja nawet sam straciłem siłę moich sposobów, bo przecież w miłości, wszystko, co jest tkliwe, namiętne, pociągające, wzruszające — jest zarazem śmieszne dla obojętnych. Czyż podobna wydobyć z siebie ów czar, który upaja młode niewiasty, na oczach rozbawionych i żartujących widzów?
Zaiste, nadzwyczaj śmieszny był widok tej karykatury człowieka, gdy, oparłszy jedną rękę na biodrze, a palcami drugiej przebierajaąc w koronkach żabotu, przemawiał z taką pewnością siebie.
To też, pomimo ponurego nastroju między, słuchaczami, niejeden nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
— Niech wasza książęca mość zgodzi się na jego prośbę — wstawił się Navail za garbusem.
— A czego on chce? — zapytał, ciągle zamyślony i roztargniony Gonzaga.
— Ażeby zostawiono nas samych, tylko moją narzeczoną i mnie razem. Obowiązuję się w przeciągu pięciu minut uśmierzyć wstręt tego zachwycającego dziecka.
To prędko! Nie można mu odmówić, ekscelencyo.
— Pięć minut — zawołano. — Ho, ho!
Gonzaga wciąż milczał. Garbus zbliżył się do niego i nagle szepnął mu do ucha:
— Ekscelencyo, wszyscy patrzą. Wasza książęca mość skazałaby na śmierć każdego, ktoby go tak zdradził, jak w tej chwili książę zdradza sam siebie.
— Dziękuję ci, przyjacielu. Słuszna uwa-