Strona:PL Feval - Garbus.djvu/663

Ta strona została przepisana.

szej książęcej mości — odpowiedzieli z pokorą.
— A więc nie oddalajcie się dzisiaj z tego domu — rzekł książę i oszedł w stronę swoich gości. i Kiedy już wszyscy opuścili salon, garbus podniósł oczy na uchylone drzwi galeryi, poza któremi dojrzał trzy rzędy ciekawych głów.
— Dobrze! — rzekł pobłażliwie. — Bardzo dobrze! W ten sposób nie krępujecie mnie wcale. Nie zakładajcie się za bardzo przeciwko mnie i patrzcie na zegarki. Aha! Zapomniałem o jednej rzeczy — rzekł, i przeszedłszy do salonu, zbliżył się do galeryi — gdzie jest książę?
— Tutaj — odezwał się Gonzaga. — Czego chcesz?
— Czy wasza książęca mość ma gdzie blizko notaryusza?
Tym razem nikt nie mógł się powstrzymać od głośnego śmiechu.
— Ten się najlepiej śmieje, kto śmieje się na końcu! — odrzekł Ezop II.
— Tylko prędko, przyjacielu — rzekł Gonzaga z odcieniem niecierpliwości w głosie — i nie troszcz się o resztę. W moim pokoju czeka notaryusz królewski.
Garbus, skłoniwszy się uprzejmie, powrócił do trzymających się w objęciach dwóch młodych dziewcząt. Dona Kruz patrzyła na garbusa z przerażeniem. Aurora miała wciąż oczy spuszczone.
Nie tracąc czasu, garbus ukląkł u nóg Aurory.