Strona:PL Feval - Garbus.djvu/667

Ta strona została przepisana.

Uczynił kilka tajemniczych ruchów ręką ponad czołem Aurory. Młoda dziewica pochyliła głowę w niemem posłuszeństwie.
— Patrzcie! — wołał Navail, zdziwiony. — Już mu ulega!
— Wasza książęca mość! — wolał Oriol, biegnąc w stronę przechadzającego się z Pejrolem księcia. — To warto widzieć! Czary szatana!
Gonzaga dał się pociągnąć ku drzwiom.
Garbus wciąż wykonywał tajemnicze ruchy nad głową Aurory, która, jakby pociągnięta niewidzialną siłą, coraz bardziej pochylała się ku czarodziejowi. Księciu wydało się to wprost niepojętem.
— Ależ ten człowiek posiada chyba jakiś talizman — szepnął do siebie w zabobonnej trwodze.
Paspoal, stojący tuż obok niego, przeżegnał się, a Kokardas mruczał:
— A, filut! On im tu pod nosem płata figle wisielca!
— Podaj mi rękę — mówił garbus do Aurory — zwolna, tak, żeby wyglądało, iż musisz to uczynić wbrew własnej woli.
Ręka Aurory powolutku odsuwała się od twarzy i opadała coraz niżej. Gdyby widzowie z galeryi mogli dojrzeć czarujący uśmiech! dziewczyny. Ale oni widzieli tylko pierś jej falującą gwałtownie i opuszczoną cudną głowę, okrytą masą złocistych włosów. Zresztą przypatrywano się garbusowi, który ich napełniał grozą i strachem.
— Podaje mu rękę! On z nią zrobi wszy-