ry, o minach groźnych i zawadyackich; jeden z nich był wielki i rubaszny, drugi mały tkliwy. Bilet ten przypominał księżnie, że termin dwudziestoczterogodzinny, naznaczony kawalerowi przez regenta, upływa o czwartej godzinie rano, i zawiadamiał, że kawaler Lagarder będzie o tej godzinie w “pawilonie rozkoszy” księcia Gonzagi.
Lagrader u Gonzagi! Dlaczego? Jakim sposobem? I co to znaczy list naczelnika policyi, zawiadamiający o śmierci Lagardera?
Księżna natychmiast kazała zaprzęgać i wsiadłszy do karety, udała się do pałacu p.
Lamoignon. W godzinę później dwudziestu gwardzistów z kapitanem i czterech wypuszczonych z Chateletu więźnów zjawiło się na podwórcu pałacu Lamoignon.
Gonzaga prawdę mówił; królewski notaryusz rzeczywiście znajdywał się w pobliżu, gotów na wezwanie. Prócz tego ksiądz, jak najprawdziwszy ksiądz, czekał w zakrystyi kościoła Saint-Magloire.
Nie miał to bowiem być ślub fałszywy, lecz najzupełniej prawny, oddający małżonkę w bezwzględną moc i władzę męża.
Była chwila, kiedy plan Gonzagi zdawał się rozsypać w proch. Chaverny zawiódł! Biada nu! Ale wysunął się na jego miejsce garbus i rzeczy poszły jeszcze lepiej.
Ten garbus był człowiekiem na wszystko zdecydowanym. O, Gonzaga zauważył to od pierwszego wejrzenia. To była jedna z tych i-