Strona:PL Feval - Garbus.djvu/678

Ta strona została przepisana.

— Naprawdę, — rzekł Navail. — Jak on, do dyabła! może się nazywać?
— Tylko się podpiszcie, panowie. Ekscelencyo, mankietki waszej książęcej mości bardzoby mi się przydały jako ślubny prezent.
Gonzaga z chętnym uśmiechem odpiął koronkowe mankiety i rzucił je garbusowi. Następnie usiadł przy stoliku notaryusza, ażeby się podpisać na kontrakcie ślubnym. Inni goście wciąż łamali sobie głowę, jak mógł się nazywać garbus?
— Nie męczcie się — mówił garbus, zapinając mankiety Gonzagi, — to napróżno, nigdy nie zgadniecie. Panie Navail, pan ma ładną haftowaną chusteczkę!
Nayail rzucił mu chusteczkę. Każdy jak najchętniej dałby mu coś do uzupełnienia ślubnej toalety: więc ten szpilkę do gorsu, tamten klamrę, ów jedwabną krawatkę. A garbus przyjmował wszystko z uciechą, krygując się przed lusterkiem.
Na akcie ślubnym były już podpisy wszystkich obecnych. Nazwisko Gonzagi figurowało na czele.
— Idźcie no zobaczyć, czy moja żona już jest gotowa — rzekł do najbliżej stojących garbus.
Ale w tej samej chwili rozległ się szept dokoła.
— Panna młoda! Panna młoda!
Na progu buduaru ukazała się Aurora w białej sukni z wieńcem kwiatów pomarańczowych na głowie. Była zachwycająco piękna, pomimo, że blade jej rysy zachowywały wciąż tę