dziwną nieruchomość która czyniła ją podobną do pięknego posągu. Widocznie ciągle jeszcze była pod wpływem uroku.
Wszyscy patrzyli na nią z zachwytem, a garbus cmokał z zadowoleniem ustami:
— Fiu, fiu! Mam piękną żonę! No, moja najmilsza, teraz na nas kolej!
Ujął za rękę Aurorę. Spodziewano się jakiej oznaki wstrętu z jej strony; ale przeciwnie, młoda dziewczyna poddawała się garbusowi ze słodką uległością.
Idąc do stolika, przy którym siedział p. Grewo, Ezop II spotkał się ze spojrzeniami wpatrzonych weń Kokardasa i Paspoala. Mrugnął na nich nieznacznie, dotykając się ruchem nerwowym lewego biodra. Zrozumieli go natychmiast.
— Korono cierniowa! — wybuchnął Kokardas, zastępując drogę państwu młodym. — Coś jeszcze brakuje pańskiej toalecie, do licha!
— Co takiego? Co takiego? — dopytywano się.
— Co takiego? — powtórzył niewinnie sam garbus.
— Nie bój się! A od kiedy to szlachcic bierze ślub bez szpady przy boku? Nie bój się!
Uwagę Kokardasa przyjęto z wielką uciechą.
— To prawda! Bardzo słusznie! Dawajcie szpadę garbusowi! Jakież to będzie komiczne!
Navail wybierał wzrokiem rapiery. Ezop II wykrzywiał się, mrucząc:
— Nie jestem przyzwyczajony.... Będzie to mnie krępować....
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/679
Ta strona została przepisana.