Okazało się, że ze wszystkich najtęższą i najdłuższą była szpada tego dobrego pana Pejrola, wiadomo, że z nią nigdy żartów nie było. Navail bez ceremonii odpiął ją od boku dobrego pana Pejrola.
— Ależ to niepotrzebne! Niepotrzebne! — powtarzał Ezop II.
Nic nie pomogło przypasano mu szpadę wśród śmiechu i żartów.
Kokardasowi Paspoalowi wydało się że ręka garbusa z dziwną chciwością ujęła za rękojeść szpady i mimowoli radośnie zadrżała. Ale to tak wydało się tylko Kokardasowi i Paspoalowi.
Garbus nie protestował już więcej. Owszem przypasana do boku broń, napełniła go widomą dumą. Zaczął się przechadzać po salonie z tak zabawną miną że wprawił wszystkich w większą jeszcze wesołość. Tłoczono się, aby go bliżej oglądać, obracano go na wszystkie strony jak lalkę. Garbus pozwalał wszystko ze sobą robić. Wreszcie, doszedłszy do notaryusza, zaczął odsuwać cisnących się.
— Dalej, dalej, panowie! Pognieciecie mnie. Nie tłoczcie się tak na moją żonę. Proszę was, drodzy przyjaciele, dajcie nam teraz chwilę spokoju, abyśmy mogli podpisać akt ślubny.
Pan Grewo, siedzący przy stoliku, trzymał wciąż pióro w ręku, gotowy do podpisów.
— Proszę o imię i nazwisko, — zwrócił się uprzejmie do pana młodego — miejsce urodzenia, stan....
Garbus odsunął nogą krzesło notaryusza królewskiego. Ten spojrzał na niego mocno
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/680
Ta strona została przepisana.