— Słusznie mówiono, że to tęgi wojak!
— Jakto? — Więc to księżna Gonzaga? — zaczął wściekły książę.
Nie dokończył. Wdowa po Neversie stanęła na progu salonu. Była jak zawsze w żałobnych szatach. Na widok obecnych tu kobiet i malowideł na ścianach; na widok tyle mówiących śladów rozpusty i bójki księżna zapuściła welon na twarz.
— Nie do was, panie, przychodzę — rzekła do męża.
I zwracając się do Lagardera, zaczęła zimnym głosem:
— Panie Lagarder! Dwadzieścia cztery godziny już upłynęły; sędziowie pańscy są zebrani; proszę oddać szpadę.
— I ta kobieta jest moją matką! — myślała z rozpaczą Aurora, kryjąc twarz w dłonie.
— Panowie — ciągnęła księżna zwróciwszy się do żołnierzy, — spełniajcie rozkazy.
Lagarder rzucił szpadę pod nogi kapitana. Gonzaga i jego pochlebcy nie poruszyli się z miejsca, nie wymówili jednego słowa.
Kiedy kapitan wskazał Lagarderowi drzwi ów, trzymając ciągle Aurorę za rękę podszedł do księżnej.
— Pani — rzekł — oto przed chwilą oddawałem moje życie w obronie jej córki.
— Moja córka! — zawołała drżącym głosem księżna.
— On kłamie! — krzyknął Gonzaga.
Lagarder puścił tę obrazę mimo uszu.
— Prosiłem o dwadzieścia cztery godziny, aby módz pani oddać pannę de Nevers — mó-
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/686
Ta strona została przepisana.