Strona:PL Feval - Garbus.djvu/695

Ta strona została przepisana.

bie bynajmniej nie o waszej królewskiej wysokości.
— Przebaczam ci, Filipie, przebaczam pod warunkiem, że mi się zwierzysz ze swych cierpień?
Gonzaga wstrząsnął głową i szepnął zaledwie dosłyszalnym głosem:
— Zwykliśmy obaj, wasza królewska wysokość i ja, ośmieszać sprawy sercowe. Nie mam prawa się skarżyć bo zawsze jestem wspólnikiem.... Ale przecie są uczucia....
— Wiem, wiem, Filipie! — przerwał mu regent. — Jesteś zakochany w twojej żonie, w tej szlachetnej i pięknej istocie! Śmiejemy się nieraz z takich rzeczy, to prawda, ale zawsze kiedy jesteśmy pijani. Wówczas śmiejemy się również i z Boga....
— I to źle, ekscelencyo — przerwał Gonzaga głosem wzburzonym, — Bóg mści się.
— Jak ty dziś bierzesz to do serca? Czy masz mi co do powiedzenia?
— Bardzo wiele, ekscelencyo. Tej nocy spełniono dwie zbrodnie w moim pawilonie.
— Założyłbym się, że to kawaler Lagarder! — zawołał Filip Orleański który aż poskoczył na łóżku. — Wiesz Filipie, źle postąpiłeś, jeżeliś ty sam zaczął tę sprawę. Słowo daję! Obudziłeś podejrzenia....
Regent zupełnie wybił się ze snu. Ściągnąwszy brwi, patrzył badawczo na Gonzagę. Ów zaś, podniósłszy swą piękną głowę z wyrazem najgłębszej dumy, powtórzył zdziwiony:
— Podejrzenie?
A potem dodał, przejęty do żywego: