dać szczegółowo o wszystkich naszych spotkaniach; powiem tylko, że odwaga jego i zręczność jest wprost cudowną. Oprócz rany, którą mi zadał w fosie Kajlusów, gdym bronił naszego nieszczęsnego przyjaciela...
Tu Gonzaga ściągnął rękawiczkę i pokazał bliznę znak szpady Lagardera.
— Oprócz tej rany — ciągnął dalej — w niejednem miejscu noszę ślady jego ręki. Niema takiego mistrza szpady, ażeby się mógł z nim równać. Rozporządzałem wprost armią całą w wycieczkach przeciwko niemu, gdyż chciałem ująć go żywym aby przez niego stwierdzić tożsamość młodej mojej pupilki. Armia moja składa się z najsłynniejszych mistrzów broni w Europie jak Joel, Jugan, Staupic, Pinto, Matador, Faenca... i wszyscy poginęli...
Regent zrobił ruch podziwu.
— Poginęli wszyscy z jego ręki! — dokończył Gonzaga.
— Wszak wiesz, że i on również utrzymuje, iż otrzymał polecenie opiekowania się dzieckiem i pomszczenia śmierci naszego nieszczęśliwego przyjaciela.
— Wiem, bo jak mówiłem, jest to bezczelny i zręczny oszust. I mam nadzieję, że książę Orleański, jeżeli rozważy z zimną krwią, raczy wziąć pod uwagę...
— Tak też zrobię — przerwał mu regent. — Mów dalej.
— Lata mijały — ciągnął Gonzaga — a ten Lagarder nie przesłał wdowie po Neversie
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/704
Ta strona została przepisana.