Chaverny rzucił się ku zakratowanemu okienku, które słabo oświetlało ciemnicę, i opuścił ręce bezwładnie.
— Aresztowano pana dzisiaj w nocy w pańskim pałacu na rozkaz listu sekretnego — objaśniał głos.
— To niewątpliwie zasługa mego najukochańszego i najszlachetniejszego kuzyna! zawołał markiz. — Przypominam sobie żem mu dzisiaj jawnie okazywał wstręt do pewnych podłości...
— A czy pan sobie przypomina pojedynek na wino szampańskie z garbusem?
Chaverny kiwnął głową.
— Ja to grałem rolę garbusa — rzekł głos.
— Pan? — zawołał markiz. — Kawaler Lagarder?
Ale ów nie słyszał i ciągnął dalej:
— Kiedyś pan był nieprzytomny, Gonzaga wydał rozkaz, aby cię zgładzono ze świata.
Przeszkadzałeś mu. On ma wstręt do tej resztki prawości, która ci została. Ale ci, którym był wydany rozkaz, należą do mnie. Wydałem, im rozkaz inny.
— Dziękuję rzekł Chaverny. — To wszystko jest nie do uwierzenia!... Tembardziej pragnę temu wierzyć.
— Przedmiot który rzuciłem — ciągnął głos. — to rzecz, którą chciałbym przesłać księżnie Gonzaga: na kawałku płótna oddartym z chustki, skreśliłem parę słów własną moją krwią.
Chaverny podniósł pakunek, dziwiąc się, że kawałek chustki mógłby być tak ciężki, iż o
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/720
Ta strona została przepisana.