— Spodziewam się! — zawołano dokoła.
— Powiedział mi to zbyt głośno — mówił Lagarder — a ja mu dałem za Arsenałem, na co zasłużył od dawna: pchnięcie na odlew!... Nawskroś!
— O, dziecino! — wykrzyknął Paspoal, zapominając że czasy się zmieniły — jak ty umiesz ślicznie to dyabelskie pchnięcie!
Lagarder zaśmiał się. Potem silnie uderzył w stół cynowym kubkiem. Paspoal myślał, że już będzie po nim.
— I oto sprawiedliwość! — zawołał ułan, nie zwróciwszy nawet nań uwagi. — Winni mi byli nagrodę, że zwaliłem tę wilczą głowę. Ale nie, ślą mnie na wygnanie!
Całe zacne towarzystwo przyznało, że popełniono nadużycie. Kokardas przeklinał od „cierniowej korony,“ biadając, że sztuka rycerska jest w poniżeniu. Lagarder mówił dalej:
— Ostatecznie jestem posłuszny królewskiemu rozkazowi. Wyjeżdżam. Świat jest duży i przysięgam, że znajdę jakiś kraj, gdzie się dobrze żyje. Ale zanim przejdę granicę, muszą zadowolnić jedną fantazyę... dwie nawet: pojedynek i miłosną wyprawę. W ten sposób pożegnam naszą piękną Francyę!
Przysunięto się do niego z ciekawością.
— Opowiedz nam, to panie kawalerze — rzekł Kokardas.
— Powiedzcie mi zuchy — zapytał nagle
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/74
Ta strona została przepisana.