ckiem. Musiała być ładna, opowiedz mi, Floro!
Ale, nie dając gitanicie czasu na odpowiedź, mówiła dalej z namiętnem wzruszeniem:
— Wszystko to, co ona kocha, chcę również pokochać. Więc kocham ciebie, Floro, moja droga córko. Uściskaj mnie. A ty, czy potrafisz mię kochać? Gdybyś wiedziała jak jestem szczęśliwą i jakbym gorąco pragnęła, aby świat cały podzielał to moje szczęście! Nawet tego człowieka, rozumiesz, Floro? tego, który mi zabrał serce mego dziecka, jeżeli ona tylko zechce, czuję, że i jego mogłabym pokochać.
Dona Kruz uśmiechała się przez łzy. Księżna tuliła ją gorąco do piersi.
— Floro, drogie kochanie, nie gniewaj się, ale gdy ciebie tak pieszczę, zdaje mi się, że to ją mam w swojem objęciu.
Po chwili księżna cofnęła się parę kroków od dony Kruz, i przypatrując się jej badawczo, mówiła:
— Ty tańczyłaś na placach publicznych, dzieweczko? Nie masz rodziny. Gdybym ją taką odnalazła, czy bym ją nie kochała? Boże mój Boże! Zmysły tracę! Pamiętam jak powiedziałam: “gdy córka Neversa choć na chwilę zapomniała o godności swego rodu... Nie!