Strona:PL Feval - Garbus.djvu/741

Ta strona została przepisana.

Nie mogę dokończyć! Zimno mi się robi, gdy pomyślę, że Pan Bóg mógł był wystawie mię na próbę. Chodź moja gitanito, Floro, podziękujemy Bogu.
— Pociągnęła ją ku ołtarzowi i razem uklękły.
— Jesteś chrześcijanką, Floro? Tak, przypominam sobie, ona pisała o tem w pamiętniku. Prawda, jak Pan Bóg dobry. Daj mi swą rękę, niechaj czuję cię bliżej serca mojego.
Najbliższy przyjaciel księżnej nie poznałby jej teraz. Na marmurowo blade i zimne policzki wystąpiły rumieńce; oczy błyszczały; z całej jej postaci biło szczęście i radość, głos stał się miękki i słodki, była poprostu młoda i piękna.
— Ach! — westchnęła zalewając się łzami, gitanita — gdybym ja miała taką, jak pani, matkę!
Księżna objęła ją czule ramieniem.
— Czy mówiła ci o mnie? — pytała gorączkowo. — O czem rozmawiałyście razem? A wtedy, gdyście się pierwszy raz spotkały, była jeszcze bardzo małą? Czy wiesz przerwała nagłe — mnie się wydaje, że ona boi się mnie? umarłabym chyba, gdyby tak było. Ty z nią pomów o mnie, Floro, moja serdeczna, dobrze?
— Pani — odpowiedziała dona Kruz ze łzawym uśmiechem — czyż nie widzisz stamtąd, jak bardzo cię kocha uwielbia?
Wskazała na rozrzucone kartki pamiętnika Aurory.
— O, tak, tak! Trudno mi wyrazić, co czu-