Strona:PL Feval - Garbus.djvu/758

Ta strona została przepisana.

Nevers jest u matki, tem pilniejsza racya, aby; aby mnie tam wpuszczono.
— Niepodobna!
— Nic niema podobnego dla francuskiego rycerza — wygłosił poważnie Chaverny.
Wziął donę Kruz w ramiona i ukradł, jak mówiono wówczas, pół tuzina całusów.
— Nie znam drogi, ale bożek podróżników wskaże mi ją. Czyż człowiek, noszący zlecenie skazańca krwią wypisane na kawałku batystu, nie przechodzi zawsze i wszędzie?
— Zlecenie krwią wypisane! — powtórzyła dona Kruz, przestając się śmiać.
Ale Chaverny już był w salonie. Gitanita rzuciła się za nim ale nie zdążyła przeszkodzić mu otworzyć drzwi do świątyni księżny i wejść tam znienacka.
Tutaj jednak maniery Chaverny‘ego zmieniły się nieco; znał swój świat.
— Księżno pani, szlachetna moja kuzynko — rzekł, zatrzymując się przy drzwiach, z głębokim ukłonem — nie miałem dotychczas szczęścia złożenia u stóp twych mego hołdu i nie znasz mię. Jestem markiz de Chaverny, krewny Nversów przez moją matkę.
Na dźwięk tego imienia Aurora ze strachem przytuliła się mocniej do matki.
Dona Kruz stanęła za markizem.
— Co pan tu u mnie robisz? — spytała wyniośle księżna.
— Przyszedłem po rozgrzeszenie za grzechy szaleńca, który nosi imię podobne do mojego — rzekł zwracając błagalny wzrok ku