ciągle, od czasu jego powrotu z Włoch, brzęczało koło mnie: Nevers, Nevers, Novers! Nevers jest najpiękniejszy! Nevers jest najdzielniejszy!
— Po kimś innym, którego dobrze znamy, — przerwał braciszek Paspoal.
Tym razem Kokardas przytwierdził całkowicie.
— Nevers tu, Nevers tam, — ciągnął Lagarder. Konie Neversa, szpady Neversa, dobra Neversa! Jego dowcipy, jego szczęście w grze, lista jego kochanek... i w dodatku cudowny cios! Szatani piekielni! To mi się znudziło! Jednego wieczoru moja gospodyni podała mi kotlety a la Nevers, wyrzuciłem je przez okno i wychodziłem bez kolacyi, gdy w drzwiach natknąłem się na szewca, który odnosił mi buty zrobione według ostatniej mody: buty a la Nevers. Zbiłem mego szewca, co mnie kosztowało dziesięć luidorów (luidor koło 8~miu rubli), które mu rzuciłem w twarz. A hultaj mi odpowiedział: Pan Nevers zbił mnie kiedyś, ale mi dał pięćdziesiąt luidorów!...
— To za wiele! — rzekł Kokardas.
Paspoalowi pot wystąpił na czoło, tak żywo odczuł przykrość swego drogiego małego Paryżanina.
— Widzicie więc ciągnął Lagarder. — Czułem, że oszaleję. Trzeba było z tem skończyć. Wskoczyłem na konia i pojechałem pod
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/76
Ta strona została przepisana.