— Panie prezesie — odpowiedziała starsza — jestem wdową po Filipie Neversie, księciu Lotaryngii.
— Co? Przecież wdowa po Neversie jest żoną księcia Gonzagi?
— Tak, jestem księżna Gonzaga — odpowiedziała ze wstrętem.
Prezydujący trybunału wykazał trzy, czy cztery dworskie ukłony i, otworzywszy drzwi do sieni, zawołał:
— Fotele! Czy chcecie, hultaje, żebym was porozpędzał.
Na dźwięk jego groźnego głosu zakotłowało się w sieniach i na podwórzu. Cała służba więzienna rzuciła się spełnić rozkaz, i po chwili cały tuzin foteli wtoczono do poczekalni.
— To zbyteczne, panie prezesie — rzekła księżna, stojąc. — Myśmy tu przyszły z córką....
— Ach! — przerwał p. Segre z ukłonem. — Taki pączek lilii! Nie wiedziałem, że książę Gonzaga...
— To jest panna de Nevers! — rzekła poważnie księżna.
Prezes znów się ukłonił.
— Myśmy tu przyszły — ciągnęła księżna — aby dostarczyć sprawiedliwości wyjaśnień i dowodów...
— Pozwól piękna i szlachetna pani, że odgaduję — przerwał markiz. — Powołanie nasze zaostrza i wydelikaca zmysły, jeżeli się tak wyrażę. Wprowadzamy tem nieraz ludzi
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/762
Ta strona została przepisana.