Strona:PL Feval - Garbus.djvu/767

Ta strona została przepisana.

dziecka wzrok więźnia przeniósł się na schyloną głowę matki. Wszystko zrozumiał.
— To nie dobrze. Auroro moja; tak być nie powinno. I widzisz, pierwsza to wymówka, jaką ci wypowiadają usta moje i serce. Teraz widzę, żeś rozkazała, a matka posłuszna, zgodziła się przyjść tutaj. Nie zaprzeczaj, Auroro, czas ucieka, nie wiele zdążę powiedzieć ci morałów. Auroro, kochaj matkę i bądź jej posłuszną. Dzisiaj tłómaczy cię rozpacz, ale jutro...
— Jutro — przerwała, unosząc się, Aurora jeżeli ty umrzesz, i ja umrę, Henryku!
Lagarder cofnął się krokiem od ukochanej i oczy jego zaciągnęły się smutkiem.
— Pieściłem w duszy taką ogromną pociechę — rzekł — radość nieledwie, gdym sobie mówił, że, opuszczając ten świat, zostawiam ukochane dzieło moje i że tam, w niebie, wyciągnie się do mnie z wdzięcznością ręka Neversa, gdy zobaczy swą żonę i córkę razem szczęśliwe przezemnie!...
— Szczęśliwa! — powtórzyła Aurora z goryczą. Jak mogę być szczęśliwą bez ciebie!
— Widzę, że się myliłem — ciągnął Lagarder. Nie mam tej jedynej pociechy, wydzierasz mi sama, Auroro, tę radość! Osiemnaście lat pracowałem na to, aby w ostatniej godzinie mego życia przekonać się, że mojej dzieło jest zburzone. Żegnam cię, panno de Nevers.
Księżna podeszła cichutko do niego i, jak Aurora, ucałowała związane na krzyż ręce więźnia.