Strona:PL Feval - Garbus.djvu/768

Ta strona została przepisana.

— Wy, panie! — mówiła przez łzy — wy, panie, stajecie w mojej obronie! Ale nie zabijajcie jej — prosiła, tuląc do siebie słaniającą się Aurorę. — To przecież ja tylko... moja zazdrość i pycha...
— Matko! Matko! — zawołała Aurora — nie mów tak!
Obie usunęły się na szerokie siedzenie fotelu. Lagarder stanął przed niemi.
— Nie oskarżaj się, pani. Twoja pycha i zazdrość płynęły z miłości. Jesteś wdową po Neversie, i to ja o tem zapomniałem na chwilę. Jedyny winowajca — to ja.
Szlachetne jego oblicze wyrażało bolesna wzruszenie.
— Posłuchaj mię, Auroro. Przestępstwa moje trwało krótką chwilę i zrodziło się w szalonem marzeniu, pieszczonem w mej duszy, które mi ukazywało otwarte wrota raju. I choć myśl zbrodnicza trwała krótko, dość była potworna, aby zmazać zasługę osiemnastoletniej mej pracy. Oto chciałem matce porwać jej córkę!
Księżna spuściła oczy. Aurora ukryła głowę na jej łonie.
— Bóg ukarał mię za to — mówił dalej Lagarder — dlatego umieram.
— Ale czyż niema żadnego ratunku? — zawołała księżna.
— Umierać w chwili, gdy życie moje, tak długo i ciężko doświadczane, miało rozkwitnąć, jak kwiat wspaniały! — mówił. — Źle zrobiłem, ale i kara Boska jest straszna! Jeden