Strona:PL Feval - Garbus.djvu/772

Ta strona została przepisana.

znakomite, ani tak świetne, pojmuje pani moją rozterką duchową: zostawić tak podłą o sobie pamięć!
— Ale po co to okrucieństwo? Komu ono przyszło do głowy?
Prezydujący, markiz Segre, powiedział: Nie może tak być, aby księcia, lub para Francyi zabijano jak pierwszego lepszego! Musimy odstraszyć przykładem.
— Ależ pan... Boże wielki! Regent nie ścierpi...
— Regent nie już pomódz nie może po wygłoszeniu wyroku; jedynie w razie przyznania się do zbrodni prawdziwego winowajcy... Ale nie zajmujmy się tem teraz. Dochodzę do mej prośby. Ty jedna, księżno, możesz mnie publicznie, w oczach tłumu, zrehabilitować, oczyścić z winy i podnieść śmierć moją do znaczenia męczeństwa. Chcesz to uczynić?
— Czy chcę! Powiedz tylko, co mam robić?
Lagarder zniżył głos, który drżał trochę.
— Tuż blizko grobu Neversa jest kościół. Gdyby panna de Nevers w stroju ślubnym stanęła u wejścia do świątyni; gdyby przy ołtarzu znajdował się ksiądz w szatach kościelnych i gdybyś ty, pani, była tam także, a moja eskorta, przekupiona, pozwoliła mi wejść na kilka minut do kościoła i uklęknąć przed ołtarzem...
Pod księżną chwiały się kolana.
— Przestraszam panią... — przerwał Lagarder.