— Brakuje Alberta, Gironna i Chaverny’ego.
Nastała cisza. Czekano na słowa mistrza.
Gonzaga zmarszczył lekko brwi.
— Panowie, Albert i Gironne spełnili obowiązek! — odrzekł sucho.
— Do dyabla! — wykrzyknął Navail. — Niedługo mowa pogrzebowa. Wszak jesteśmy.
poddanymi jedynie tylko króla.
— Co do Chaverny’ego — kończył — nie zważając na słowa Navaila, Gonzaga — za silnie działa na niego wina, dałem mu też dymisyę.
— Wasza książęca wysokość raczy może nam powiedzieć — zapytał Navail, co znaczą słowa: “dałem mu dymisyę.” Nam mówiono o Bastylii.
— Bastylia, jest, jak wiadomo, obszerna — szepnął książę z okrutnym uśmiechem — dość w niej miejsca i dla innych.
Oriol dałby w tej chwili chętnie całe swoje młode szlachectwo i połowę niebieskich akcyj a nawet miłość Nivelli, aby się mógł zbudzić z tego przykrego snu.
P. Pejrol stał przy kominku ponury, milczący, stroskany.
Navail porozumiewał się wzrokiem z towarzyszami.
— Panowie — przerwał przykrą ciszę Gonzaga — nie zajmujcie się teraz Chavernym lub kimkolwiek innym. Myślcie lepiej o sobie samych, radzę wam.
— Kuzynie — rzekł zniżajc głos Navail — każde z twych słów ukrywa groźbę.
— Kuzynie — odrzekł Gonzaga — słowa
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/781
Ta strona została przepisana.