Strona:PL Feval - Garbus.djvu/782

Ta strona została przepisana.

moje są najprostsze w świecie. To nie ja grożę, lecz los.
— Co się więc dzieje? — zapytało wiele głosów naraz.
— Nie nadzwyczajnego. Jest to poprostu koniec gry i ja potrzebuję wszystkich moich kart.
„Wszyscy obecni mimowoli zaczęli się skupiać blizko Gonzagi, ale ten zatrzymał ich wyniosłem spojrzeniem i stanął tyłem do ognia na kominku w postawie mówcy.
— Sąd familijny zbiera się dziś wieczorem — rzekł — i jego królewska wysokość będzie przewodniczył.
— Wiemy o tem — rzekł Taranne — i tembardziej dziwimy się, dlaczegoś nam ekscelencyo kazał tak się ubrać? Nie możemy przecie ukazać się w takim stroju przed podobnem zgromadzeniem.
— Rozumie się — odpowiedział Gonzaga, — ale też ja tam was nie potrzebuję.
Spojrzano na siebie ze zdziwieniem, a Nawali zapytał:
— Czy więc jeszcze zachodzi potrzeba użycia szpady?
— Bardzo to możliwe.
— Wasza książęca wysokość — zaczął stanowczym głosem Navail — mówię we własnem mojem imieniu....
— Nie mów, kuzynie, nawet we własnem imieniu — przerwał Gonzaga. — Stanęliście na ślizkim moście. Nie potrzebowałbym was popchnąć, abyście, straciwszy równowagę, spadli w przepaść; wystarczy jeżeli przestanę