— Na Boga! — zawołał Navail. — Tego za wiele, książę! O ile mówiłeś o sobie samym..
— Do licha! Zabawa się psuje — mruczał Oriol z grymasem — nie chcę w nią się bawić więcej.
I skierował się ku wyjściu. Drzwi były otwarte i przez nie widać było w sieni uzbrojonych gwardzistów.
Oriol cofnął się ze strachem. Taranne zamknął drzwi.
— Niechaj was tamci nie przestraszają, moi panowie — uspakajał Gonzaga. — Żołnierze ci stanowią eskortę regenta, a wy nie potrzebujecie przechodzić przez sień. Powiedziałem “naszych głów” i to was tak obraziło?
— Wasza książęca wysokość — odpowiedział Navail — przeciąga strunę. Takich, jak my, ludzi nie wolno zatrzymywać pogróżkami. Szliśmy z tobą, książę, jako wierni przyjaciele, dotąd, dopóki stąpaliśmy po drodze godnej szlachciców; obecnie jednak wkraczamy w granice spraw pana Żandry i jego zbirów. Żegnam cię, ekscelencyo!
— Żegnamy waszą książęcą wysokość! — powtórzył chór głosów.
Gonzaga zaczął się śmiać z goryczą.
— I ty także, Pejrolu! — zawołał widząc swego służalca, przeciskającego się między uciekającymi. — O, jakże ja was dobrze sądziłem, moi panowie! Wierni przyjaciele! Dokąd że idziecie? Czyż muszę wam mówić, że te drzwi prowadzą prosto do Bastylii?
Navail, który już był ujął za klamkę, nagle zatrzymał się i dotknął rękojeści szpady.
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/784
Ta strona została przepisana.