Strona:PL Feval - Garbus.djvu/787

Ta strona została przepisana.

nił się ironicznie:
— Ale wy, panowie wy szlachta....
Nie dokończył. Zaczął się przypatrywać każdemu ze złośliwym uśmiechem. Nagle twarz jego zmieniła się, ściągnął brwi ponuro i podszedł bliżej do towarzyszy.
— Dzisiaj wieczorem — mówił zniżywszy, głos, — ostatnia gra, ostatnie moje atuty. Czy chcecie grać ze mną, czy też wolicie, abym wam otworzył te drzwi — wskazał w stronę sieni gdzie stali żołnierze regenta — i wypuścił was.... na swobodę?
Zapanowała długa cisza. Wreszcie pierwszy przemówił Montobert:
— Co każesz czynić, wasza książęca wysokość?
— A ty kuzynie, Navailu?
— Niech wasza książęca wysokość rozkaże — odpowiedział ze spuszczonemi oczami.
Gonzaga uścisnął go za rękę, a potem zaczął znów głosem ojca, moralizującego niesforne dzieci.
— Szaleńcy jesteście! Dopłynęliście do portu i wahacie się zarzucić kotwicę. Słuchajcie mnie i czyńcie pokutę. Jakikolwiek będzie los bitwy, ja stoję na przodzie; jutro albo będziecie najpierwszymi w Paryżu albo obładowani, złotem i pełni nadziei w drodze do Hiszpanii! Tam czeka nas król Filip. W te chwili — przez wał Gonzaga patrząc na zegarek — Lagarder. opuszcza Chatelet, aby iść do Bastylii, gdzie ma się spełnić ostatni akt dramatu.
— Ale nie pójdzie tam wprost — mówił dalej Gonzaga, — wyrok głosi że skazaniec wi-