Strona:PL Feval - Garbus.djvu/796

Ta strona została przepisana.

wyższej przyjaźni i tknąć go nie wolno. Ja tez nie oskarżam i teraz nikogo, ale muszę wyznać iż dzisiaj przesłałam na piśmie waszej królewskiej wysokości najpokorniejsze błagania, a czyjaś ręka nie dopuściła mego listu do celu.
Na ustach Gonzagi błąkał się spokojny, obojętny uśmiech.
— O co prosiłaś księżno! — zapytał regent.
— Błagałam w imię innej przyjaźni. Nie oskarżałam nikogo, tylko mówiłam waszej królewskiej wysokości, że publiczna pokuta na grobie nie wystarcza.
Twarz Gonzagi zmieniła się.
— Prosiłam zatem waszej królewskiej wysokości, aby ta pokuta była i większa i godniejsza i dotkliwszą. Błagałam, aby wasza królewska wysokość raczył rozkazać, iżby stawiono zabójcę tutaj, w pałacu Neversa przed nami wszystkimi, i żeby on na klęczkach przed obliczem głowy państwa i całego tego świetnego zgromadzenia wysłuchał wyroku.
Gonzaga przymknął powieki, aby nie zdradzić wściekłości, tryskającej z oczu. Księżna kłamała, dobrze o tem wiedział Gonzaga, ponieważ dotąd miał w kieszeni jej list do regenta. W liście tym księżna ręczyła swoim honorem, ale to wszystko. Więc na co to kłamstwo. Co się kryje poza tym bezczelnym podstępem? Po raz pierwszy w życiu uczuł Gonzaga w swoich żyłach zimny dreszcz, jaki sprowadza nieznane a straszne niebezpieczeństwo. Czuł pod nogami grunt podminowany, mogący lada chwila wybuchnąć. Ale nie wiedział, co trzeba robić aby uniknąć wybuchu. Jak stanąć? Naj-