Strona:PL Feval - Garbus.djvu/803

Ta strona została przepisana.

broń, która ugodzi w samego ciebie, wszedłeś jak złodziej, nocą do mego mieszkania; wyłamałeś zamek w drzwiach i rozbiłeś skrzynkę w której kryłem te pergaminy, ty książę Gonzaga.
— Wasza królewska wysokość — zwrócił się Włoch do regenta z pianą na ustach, — rozkażcie milczeć temu szaleńcowi.
— Brońcie się, książę — wołał Lagarder, zamiast prosić aby mi usta zamknięto! Nam obydwom wolno mówić, tak samo tobie mnie gdyż pomiędzy nami jest śmierć, a jego królewska wysokość powiedział że “słowa umierającego są święte.“
Gonzaga chwycił machinalnie pergamin, który przed chwilą położył przed sobą.
— Tam jest prawda! — wołał Lagarder, wskazując ruchem głowy na kopertę. — Złam pieczęcie! Już czas!.... No, złamże! Dlaczego tak drżysz książę Gonzaga? Przecież to tylko kartka pergaminu: akt urodzenia panny de Nevers.
— Złam pieczęcie! — rozkazał regent.
Ręce Gonzagi trzęsły się: trzymał wciąż pergamin, ale nie miał odwagi odpieczętować koperty. Lagarder postąpił ku niemu krokiem bliżej. Źrenice jego oczu świeciły, jak ostrze stalowe.
— Aaa! Panie książę! Domyślasz się więc że tam jest coś więcej, nieprawdaż? — zapytał zniżając głos. — Ja ci powiem, co tam jest: na odwrotnej stronie kartki pergaminowej napisane jest krwią kilka tylko wyrazów, mowa u-