Strona:PL Feval - Garbus.djvu/804

Ta strona została przepisana.

marłego. Oto, jak przemawiają ci, co są w grobie!
Gonzaga zadrżał całem ciałem. Oczy zaszły mu krwią. Głos Lagardera dźwięczał ponuro wśród grobowej ciszy i głębokiego wzruszenia słuchaczów.
— Bóg chciał, aby dopiero po osiemnastu latach rozerwano, kryjącą prawdę, zasłonę. Bóg nic chciał, aby głos mściciela odezwał się w pustyni i zamarł przez nikogo nieusłyszany. I oto zebrał tutaj najprzednieszych w królestwie pod przewodnictwem głowy państwa i pozwolił mi mówić. Słuchajcie szlachetni panowie jak było: Staliśmy obaj z Neversem w nocy pod zamkiem Kajlusów. Było to na godzinę przed fatalną bitwą. Nevers widział zbliżające się w oddali cienie zabójców. Zaczął się modlić; a potem na kartce pergaminu, będącym aktem urodzin córki, piórem, umaczanem we krwi własnej, skreślił kilka wyrazów, które przepowiadały z góry zbrodnię i nazwisko zabójcy.
Gonzaga niepostrzeżenie posuwał się ku końcowi stołu, trzymając w pokurczonej dłoni kopertę, która go paliła. Zbliżywszy się do ostatniej pochodni, wziął ją do ręki, podniósł w górę i opuścił trzy razy raz po raz, nie odwracając oczu od Lagardera. Był to umówiony z przyjaciółmi sygnał.
— Patrzcie! — szepnął kardynał Bissy do pana Mortemarta. — On traci zmysły!
Wszyscy inni milczeli z bijącem sercem.
— Nazwisko zabójcy jest tam w tej kopercie! — ciągnął dalej Lagarder, usiłując skrępowanemi rękami wskazać pergamin. — Praw-