Strona:PL Feval - Garbus.djvu/807

Ta strona została przepisana.

bus, na pierwszem zebraniu familijnem. Błysnęła mu myśl gonić uciekającego; miał już wolne ręce. Cios Gonzagi rozciął krępujące więzy, raniąc go bardzo lekko. Czekał jednak na rozkaz regenta. Gdy w tm rozległ się w sali zdyszany, zrozpaczony głos:
— Na pomoc! Na pomoc!
I dona Kruz, w ubraniu w nieładzie, padła u nóg księżny.
— Moja córka! Co się stało mojej córce?
— Zbrojni ludzie.. na cmentarzu — mówiła bez tchu gitanita — dobijając się do kościoła.. wyważają drzwi.. Chcą porwać!..
W sali powstał hałas nie do opisania; lecz ponad wszystko zapanował głos donośny i dźwięczny:
— Szpady! Na miłość Boga, szpady!
Regent wyjął z pochwy swoją szpadę i włożył ją w rękę Lagardera.
— Dzięki ci, wasza królewska wysokość! rzekł z wdzięcznością rycerz. — A teraz otwórzcie okno i krzyknijcie strażom, by mi nikt nie przeszkadzał, gdyż biada temu, kto mi drogę zastąpi!
I ucałowawszy szpadę, wzniósł ją, błyszczą cą, ponad głowę i zniknął jak nadziemskie widmo.

IX.
PUBLICZNA POKUTA.

Na cmentarzu Saint-Magloire było pusto i ciemno. Dochodziły tu tylko szmery tłumów,