— Ma zwyczaj wymawiania jej po francusku: “Jestem!”
— Jestem! — powtórzył mimowoli Lagarder.
— Powiesz to cichutko pod oknem — rzekł nieznajomy, nachylając się ku niemu. — Okienko się otworzy i za kratą, która jest na zawiasach, ukaże się kobieta, przemówi do ciebie, a ty nie piśniesz ani słowa, tylko przyłożysz palec do ust. Rozumiesz?
— Żeby myślała, że jesteśmy śledzeni? Tak rozumiem.
— Ten chłopiec jest inteligentny — mruknął nieznajomy.
Potem ciągnął dalej:
— Kobieta da ci jakiś ciężar, weźmiesz go w milczeniu i mnie go przyniesiesz...
— A pan wypłaci mi pięćdziesiąt pistolów?
— Tak.
— Jestem do waszych usług.
— Sza! — szepnął Pejrol.
Wszyscy trzej poczęli słuchać. Dochodził do nich oddalony hałas ze wsi.
— Rozdzielmy się — rzekł zamaskowany człowiek. — Gdzie są twoi towarzysze?
Lagarder bez wahania wskazał część fosy, która zakręcała poza mostem w stronę wioski.
— Tu — rzekł — na czatach w sianie.
— Dobrze, pamiętasz hasło? “Jestem!”
Strona:PL Feval - Garbus.djvu/94
Ta strona została przepisana.