Strona:PL Feval - Garbus.djvu/96

Ta strona została przepisana.

— Chwała Bogu! — odrzekł głos kobiecy.
Wówczas otworzyła się okiennica.
Noc była czarna, ale oczy Paryżanina oddawna już oswoiły się z ciemnością.
W kobiecie wychylającej się przez okna poznał Aurorę Kajlus, piękną jak zawsze, ale złamaną i bladą z niepokoju.
Gdyby w tej chwili ktokolwiek przypomniał Lagarderowi, że chciał wejść znienacka do pokoju tej kobiety, młody rycerz zadałby mu kłam i to w najlepszej w świecie wierze.
Szaleństwo opuściło go najzupełniej i był szczerze poważny chociaż zuchwały, jak lew.
Może w tej chwili rodził się w nim nowy człowiek.
Aurora patrzyła przed siebie.
— Nic nie widzę — rzekła. — Gdzie jesteś Filipie?
Lagarder podał jej rękę, którą przycisnęła do serca.
Młodzieniec zadrżał. Czuł, że łzy napływają mu do oczu.
— Filipie, Filipie — powtórzyła biedna kobieta. — Czy jesteś pewny, że cię nie śledzą? Jesteśmy zdradzeni, zaprzedani!...
— Odwagi, pani — wyszeptał Paryżanin.
— Czy to ty mówiłeś? — zawołała. — Patrzaj, to pewne ja oszaleję! Nie poznaję już twego głosu.
Jedną ręką trzymała zawiniątko, o którem mówił rejrol i jego towarzysz, drugą ści-