kach, wyobrażających panny niemieckie z ptaszkami w rękach — oto całe umeblowanie. W kącie, przed niewielką kapliczką płonęła lampka. Wszędzie było nadzwyczaj czysto: meble i podłogi aż błyszczały od wycierania. „To praca Elżbiety“ pomyślał młodzieniec. Najmniejszego kurzu nie można było dostrzec w całem mieszkaniu. „Taka czystość bywa tylko u złych i starych wdów“ myślał dalej Raskolnikow i ciekawie zanurzył wzrok poza perkalową portjerę do drugiej maleńkiej izdebki, mieszczącej w sobie pościel staruszki i komodę. Jeszcze nigdy tam nie zaglądał. Całe mieszkanie składało się z tych dwóch pokojów.
— Czego pan chcesz? — srogo zapytała staruszka, wchodząc do izby i, jak poprzednio, stając przed nim, ażeby mu patrzeć prosto w oczy.
— Chciałem zastawić... to! — Wyjął z kieszeni stary płaski srebrny zegarek. Na jego tylnej kopercie był wyryty globus. Łańcuszek był stalowy.
— Ale i na tamten zastaw już dawno minął termin. Trzy dni temu upłynął już miesiąc.
— Zapłacę pani procent jeszcze za miesiąc: cierpliwości.
— A to już moja dobra wola: być cierpliwą, albo sprzedać zastaw choćby zaraz.
— Wiele mi pani da za zegarek?
— Z drobiazgami przychodzisz, dobrodzieju; nic prawie nie warte. Na pierścionek dałam wówczas dwa papierki, a u jubilera możnaby taki sam kupić za półtora rubla.
— Daj pani ze cztery ruble, wykupię zegarek po ojcu. Wkrótce przyślą mi pieniądze.
— Półtora rubelka i procent zgóry, jeżeli łaska.
— Półtora rubla! zawołał młodzieniec.
— Wolna wola. — I stara podała mu zegarek. Młodzieniec wziął go i tak się rozgniewał, że chciał już odejść; ale zaraz opamiętał się, przypomniał bowiem sobie, że nie miał już dokąd iść i że przyszedł jeszcze po coś innego.
— Dawaj pani! — rzekł szorstko.
Stara sięgnęła do kieszeni po klucze i poszła do drugiej izby za portjery. Młodzieniec, zostawszy sam jeden na środku pokoju, ciekawie przysłuchiwał się i rozważał. „Widocznie górna szuflada, myślał, klucze nosi tedy w pra-
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 12 —