Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III

Ale nie był całkowicie nieprzytomny w ciągu całej choroby: był to stan gorączkowy, z maligną i półświadomością. Wiele sobie potem przypomniał. To zdawało mu się, że się zbiera przy nim tłum ludzi, że go chcą wziąć i gdzieś wynieść, że się bardzo o niego spierają i kłócą. To nagle sam jest w pokoju, wszyscy wyszli i boją go się, śmieją się i drażnią go. Anastazję często pamiętał przy sobie; przypominał sobie jeszcze jednego człowieka, dobrze mu znanego, ale kogo mianowicie — żadną miarą nie mógł odgadnąć i smucił się tem, aż nawet płakał. Raz zdawało mu się, że już z miesiąc leży, innym razem — że to ciągle jeden i ten sam dzień. Ale o tamtem — o tamtem zupełnie zapomniał; za to co chwila przypominał sobie, że o czemś zapomniał, o czem nie należało zapominać — dręczył się, męczył, przypominając, jęczał, wpadał w wściekłość, albo w okropną trwogę nie do zniesienia. Wtedy zrywał się z miejsca, chciał uciekać; ale zawsze ktoś go zatrzymywał siłą i znowu zapadał w niemoc i nieprzytomność. Nareszcie całkiem przyszedł do siebie.
Było to zrana, o dziesiątej. O tej godzinie, w dnie jasne, słońce zawsze długą smugą przechodziło po jego prawej ścianie i oświetlało róg przy drzwiach. Przy jego posłaniu stała Nastka i jeszcze jeden, jakiś obcy człowiek, przyglądający mu się bardzo ciekawie. Był to młody chłopiec w kurtce z bródką i wyglądał na robotnika. Z nawpół uchylonych drzwi zaglądała gospodyni. Raskolnikow podniósł się.
— Kto to, Nastusiu? — zapytał, wskazując na nieznajomego.
— Nareszcie, ocknął się! — rzekła.
— Ocknął się — odezwał się robotnik. Usłyszawszy, że