Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
— 129 —

ma o mało nie żebrze... a ja łgałem, ażeby mnie trzymano na mieszkaniu i... karmiono — wymówił głośno i wyraźnie Raskolnikow.
— Tak, to bardzo rozsądnie z twojej strony. Sztuka tylko w tem, że się tu nawinął pan Czebarow, radca dworu i człowiek obrotny. Pasiunia nicby nie wymyśliła bez niego, nazbyt bo już wstydliwa; no a obrotny człeczek nie wstydliwy, i przedewszystkiem, naturalnie, zadał pytanie: czy jest nadzieja zrealizowania kwitku? Odpowiedź! jest, bo taka mama żyje, co ze stu dwudziestu pięciu rubli emerytury, choć sama jeść nie będzie, ale za swego Rodzię duszę odda, żyje i siostra, co w piekło pójdzie za braciszka. Tego mu było dość... Czego się ruszasz? Ja teraz, bracie, wszystko wiem o tobie, co do joty, nie darmoś z Pasiunią bawił się w otwartość, kiedy jeszcze mowa była o powinowactwie waszem, a teraz, lubiąc cię, mówią... Tak się to zwykle dzieje: zacny i czuły człowiek wywnętrza się, a obrotny słucha i je, a potem, zje. Zcedowała wtedy weksel, pod pozorem jakiejś zapłaty, temu Czebarewowi, a ten formalnie pozwał cię, ani się zmieszał. Chciałem mu, gdym się o tem wszystkiem dowiedział, puścić także finfę, już dla samego spokoju sumienia, ale właśnie wówczas zapanowała pomiędzy mną i Pasią harmonja, żem się ograniczył zaleceniem ażeby niezwłocznie sprawę umorzyć, to jest w samym zarodku, ręcząc, że zapłacisz. Ja poręczyłem bracie za ciebie, słyszysz? Wezwaliśmy Czebarewa, dziesięć papierków dostał w zęby, a dokumencik z powrotem i oto mam go panu zaszczyt przedstawić, wierzą panu teraz na słowo, bierz pan, przedarty przeze mnie jak się należy.
Razumichin położył weksel na stole; Raskolnikow spojrzał nań i nie rzekłszy ani słowa, odwrócił się do ściany. Nawet Razumichin zmieszał się.
— Widzę, bratku — wymówił po chwili — żem znowu palnął głupstwo. Sądziłem, że cię rozerwę i zabawię rozmową, a zdaje się, żółć ci tylko poruszyłem.
— Czy to ciebie nie poznawałem w gorączce? — spytał Raskolnikow, także po chwilowem milczeniu i nie odwracając się od ściany.
— Mnie, i nawet do wściekłości cię to doprowadzało, zwłaszcza, gdym przyprowadził Zamietowa.