Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
— 139 —

żółtem obiciu z białemi kwiatkami, wybrał jeden niezgrabny, biały kwiatek z jakiemiś brązowemi kreskami, i zaczął badać ile w nim listków, jakie są ząbki na listkach i ile kresek? Czuł, że mu znieruchomiały ręce i nogi, jakby mu to odjęto, ale nie usiłował nawet ruszyć niemi i uporczywie patrzył na kwiatek.
— No więc cóż ten malarz? — z jakiemś szczególnem niezadowoleniem przerwał Zosimow pisk Nastki. Ta westchnęła i zamilkła.
— A tak, że zrobili go zabójcą! — gorąco ciągnął Razumichin.
— Były jakie dowody, czy co?
— Jakie tam dowody? A zresztą, właśnie wskutek dowodu, ale ten dowód nie jest dowodem i właśnie tego trzeba dowieść! Zupełnie tak samo, jak z początku zabrali i mieli w podejrzeniu tych jak tam... tego Kocha i Piestrjakowa. Ptfu! Jak się to wszystko głupio robi, aż się obcemu człowiekowi na płacz zbiera! Pietrjakow może do mnie dziś zajdzie... No, a ty Rodziu, ty wiesz już o tem? to się jeszcze stało przed chorobą, akurat w wilję tego dnia, jakeś zemdlał w cyrkule, gdy tam o tem opowiadano...
Zosimow ciekawie spojrzał na Raskolnikowa; ten ani się ruszył.
— A wiesz co, Razumichin? Patrzę na ciebie, jak ty jednak przejąłeś się tem wszystkiem — zauważył Zosimow.
— Niech tam, ale bo widzisz muszę go wybawić! — zawołał Razumichin, stuknąwszy pięścią w stół. — Bo tu co najwięcej gniewa? Nie to, że oni się mylą: pomyłki są zawsze do przebaczenia: pomyłki rzecz nawet pożądana, bo naprowadza na drogę prawdy. Mnie to gniewa, że się mylą a jednak obstają przy swojem. Ja Porfirjusza szanuję, lecz... Bo co ich najprzód zbiło z tropu? Drzwi były zamknięte, a gdy wrócili ze stróżem — otwarte; no, więc znaczy się, Koch i Piestrjakow zabili! Taka to ich logika!
— Nie gorączkuj no się; ich poprostu zatrzymano; to przecie konieczne... A wiesz, ja tego Kocha spotykałem; on, jak się okazało, skupował nieprolongowane fanty u starej?... Prawda?
— A tak, łotr jeden! On i weksle także skupuje. Spekulant. Ale pal go licho! Mnie co do pasji przyprowadza,