rozumiesz ty? Oto ich rutyna, stara, podła, bezsensowna... A tu w tej jednej sprawie można odnaleźć cały nowy kierunek. Na podstawie samych danych psychologicznych można pokazać, jak należy trafiać na ślad prawdziwy. „My, powiadają mamy fakty!“ Ależ fakty to jeszcze nie wszystko; przynajmniej połowa rzeczy na tem polega, jak umiesz obchodzić się z faktami!
— A ty umiesz obchodzić się z faktami?
— Toć nie można przecie milczeć, kiedy się czuje, kiedy się wie namacalnie, że dałoby się pomóc sprawie, gdyby... Ech!... Znasz szczegóły sprawy?
— Właśnie czekam... o tym malarzu.
— Widzisz więc, posłuchaj opowieści: akurat w trzeci dzień po zabójstwie, zrana, kiedy to jeszcze cackano się z Kochem i Piestrjakowem — chociaż tamci dowiedli swego każdego kroku — oczywistość krzyczy! — okazuje się nagle fakt wcale niespodziany. Niejaki Duszkin, chłop, utrzymujący bawarję naprzeciwko tego samego domu, zgłasza się do cyrkułu, przynosi pudełko jubilerskie z kolczykami złotemi i opowiada co następuje: „Przybegł do mnie wieczorem, onegdaj, mniej więcej zaraz po ósmej“ — dzień i godzina! uważasz? — „robotnik malarz, który i przedtem w ciągu dnia zabiegał do mnie. Mikołaj, i przyniósł mi to pudełko ze złotemi kolczykami i kamykami, i prosił, żeby mu dać na zastaw za nie dwa ruble, a kiedym go zapytał, skąd wziął? — oznajmił że znalazł na chodniku. Więcej go nie rozpytywałem się“, to mówi Duszkin, „a wyniosłem mu papierek“ — tojest niby rubla — „bo myślałem, że jeżeli nie u mnie to u drugiego zastawi, wszystko jedno — przepije, to już niech lepiej u mnie ta rzecz będzie: dalej położysz, jak to powiadają, bliżej weźmiesz, a okaże się co, pójdą pogłoski jakie, to ja przedstawię.“ — No, naturalnie zawraca on tam gitarę, łże jak koń, bo ja tego Duszkina znam, sam fanciarz i przechowuje kradzione, a trzydziestorublowej rzeczy nie brałby dlatego od Mikołaja, żeby ją miał „przedstawić“. Poprostu zląkł się. No, ale pal go licho — słuchaj; mówił dalej Razumichin: — A chłopa tego, Mikołaja, znam ja od dziecka, bo on z naszej guberni i powiatu Zarajskiego, bo my oba razańscy. A Mikołaj choć i nie pijak, ale pić lubi, i wiadomo nam było, że on w tym samym domu pracuje, maluje niby,
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.
— 140 —