śnie sposobem, że malowaliśmy z Michałem przez cały dzień, od ósmej rano, i jużeśmy mieli wychodzić( gdy Michał wziął pendzel i mnie po twarzy maznął farbą, maznął mnie po twarzy farbą i uciekł, a ja za nim. I lecę duchem za nim, a sam drę się na całe gardło; a jak się wychodzi ze schodów do bramy — wpadłem z rozpędu na stróża i na panów, a wielu z nim było panów nie pamiętam, stróż mnie za to nawymyślał, a drugi stróż także wymyślał, i stróżka wyszła i także nas skrzyczała, i pan jakiś z damą wchodził w bramę i także nas skrzyczał, bośmy z Michałem upadli w poprzek bramy: ja Michała złapałem za łeb i jąłem go walić, ale nie ze złości, tylko tak z miłości, dla żartów. A potem Michał uwolnił się i wybiegł na ulicę, a ja za nim, alem go nie dogonił i wróciłem do mieszkania sam jeden — bo już i czas było do domu powracać. Zacząłem się ubierać i czekam na Michała, może nadejdzie. I wtedy przy drzwiach w sieni, za ścianą, w kącie, nastąpiłem na pudełko. Patrzę, leży w papier obwinięte. Ja papier zdjąłem, patrzę haczyczki takie maluśkie, haczyczki, otworzyłem w pudełku kolczyki...“
— Za drzwiami? Za drzwiami leżało? Za drzwiami? — zawołał nagle Raskolnikow, błędnym, przerażonym wzrokiem patrząc na Razumichina i powoli podniósł się, opierając się ręką o sofę.
— Tak... a co? Co tobie? Coś się tak zerwał? — Razumichin także wstał z miejsca.
— Nic, nic!... — wyszeptał Raskolnikow, opuszczając się znowu na poduszkę i znowu odwracająąc się do ściany. Wszyscy milczeli przez chwilę.
— Zdrzemał się widać, to ze snu — wymówił nareszcie Razumichin, pytająco patrząc na Zosimowa; ten zrobił lekki, przeczący ruch głową.
— No, mów dalej — rzekł Zosimow — cóż dalej?
— A cóż ma być dalej? Ledwie zobaczył kolczyki, gdy zaraz, zapomniawszy i o mieszkaniu, i o koledze, złapał za czapkę i pobiegł do Duszkina, jak wiadomo, dostał od niego rubla, a skłamał mu, że znalazł na trotuarze, i zaraz jął hulać. A co się tyczy zbrodni, potwierdza to co dawniej: — „nic nie słyszałem, o niczem nie wiem, dopierom się na trzeci dzień dowiedział.“ — „A dlaczegożeś dotąd się nie zjawił?“ — „Ze strachu.“ — „A dlaczegożeś
Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.
— 143 —